wtorek, 25 grudnia 2012

~Wszystkich Nas pochłania mrok. I na Ciebie przyjdzie czas, Mój Przyjacielu...


 Imiona:Lorcan Achilles
Nazwisko: Niegdyś Frobisher, lecz teraz Quilette,bowiem nie uważa się już za członka Rodziny Królewskiej.
Wiek: 27 lat
Ksywy:Chill, Tancerz
Charakter: Wielu uważa, iż charakter Lorcan'a jest mocno skomplikowany. Nigdy nie przewidzisz, co powie lub zrobi. Zazwyczaj jest milczącym Jegomościem, rozsiewającym wokół siebie aurę tajemniczości. Jego małomówność popiera tym, że jeśli masz powiedzieć coś bez sensu, to lepiej jest milczeć. Nikt, prócz Jego zaufanej grupy przyjaciół, nie zna Go całkowicie. Jest zamknięty w sobie, choć zależy to też od towarzystwa, w którym się znajduje. Nie lubi przebywać w tłumie. Odważny, gdy obierze sobie jakiś cel, dąży do niego bez względu na skutki. Niełatwo zdobyć Jego zaufanie, bardzo rzadko zdarza się, gdy mu na kimś naprawdę zależy. Choć wydaje się zimny i nieczuły, nie potrafi patrzeć na cierpienia innych ludzi. Jego pragnieniem jest oczyścić świat z ludzi, którzy nie zważają na krzywdę drugiego. Dlatego też jest Drakonem.  Dla niego zabijanie to nie grzech, lecz czysta sztuka. Uważa, że trzeba mieć do tego talent. Mimo wszystko, gdy zabije jakiegoś człowieka, oddaje mu należytą cześć. Jest bardzo honorowy. Przyjaciele są dla niego wszystkim, dla nich dobrowolnie skazałby się na najcięższe tortury, nawet śmierć. Mówią, że jest przywódcą rebelii. Nie robi sobie z tego nic. Woli działać sam, lub ze swymi przyjaciółmi. Ceni sobie prawdomówność, choć nie możesz mieć pewności, ze Ciebie nie okłamie. Jeżeli zaś to zrobi, musisz wierzyć, że było to dla Twego dobra. Ma silną wolę. Nie cofnie się przed niczym, nawet przed zabiciem swej siostry, jeśli tylko byłaby to konieczność. Gdy jest zdenerwowany, lepiej nie wchodź mu w drogę, bowiem możesz poczuć chłód Jego ostrza na swej skórze. Mimo wszystko, stara się być spokojny i opanowany.

 Wygląd: Achilles nie wyróżnia się specjalnie wyglądem. Posiada kruczoczarne, średniej długości włosy, które często spoczywają w lekkim nieładzie. Jego twarz jest nieco blada i podłużna, zakończona ostrym podbródkiem. Uwagę przyciągają oczy Tajemniczego Jegomościa, koloru jasnego błękitu, niesamowicie zimne, jakby dwa kryształy lodu. Nikt nie ma ich okazji jednak podziwiać zbyt długo, są tacy, którzy nie widzieli ich wcale, bowiem Lorcan zazwyczaj zakrywa je kapturem. Jest wysokim dobrze zbudowanym mężczyzną. Zwykł nosić czarne lub białe, długie szaty ze szkarłatnym, ozdobnym pasem, do którego zazwyczaj przytwierdzone są sztylety. Podstawową bronią Achilles'a są ukryte na obu przedramionach ostrza, które się wysuwają. Prócz tego posiada także noże do rzucania i krótki miecz, czasem używa także kuszy, a jeszcze rzadziej łuku.


Historia: Już od początku niezbyt dobrze mu się żyło. Urodził się w Królewskim Rodzie Frobisherów. Ojciec niemal nie zwracał na niego uwagi. Jedynie matka się o niego troszczyła. Nie narzekał jednak. Miał też siostrę, Alice, którą naprawdę kochał. Potem wszystko się zawaliło. Jego matka zmarła, ojciec załamał się, siostra płakała całymi dniami. Próbował pocieszać Króla, jednak jego wysiłki spełzały na niczym. Kilka dni później, od śmierci matki, został niesłusznie oskarżony o zniszczenie jej obrazu. Jego ojciec, oszalały z gniewu i tęsknoty za swoją żoną, wygnał Achilles'a z kraju, przedtem naznaczając jego tors długa szramą. Książę opuścił więc Królestwo, porzucając swoje dziedzictwo. Wybrał się na Północ z zamiarem dołączenia do Drakonów, ludzi, którzy zabijali tyranów. Tam spotkał grupę przyjaciół, między innymi Felicitę. Od tamtego czasu stali się nierozłączni. U swego Mistrza uczył się sztuki zabójstwa, aż w końcu, razem ze swymi kompanami, stali się jednym z najlepszych.A potem dotarły do niego wieści o terrorze, jaki panuje w Jego Królestwie. Pożegnawszy się z przyjaciółmi udał się do rodzinnych stron. Szybko przekonał się, że sprawczynią tego chaosu jest jego siostra. Widząc cierpienie jej ludu, przysiągł sobie, że położy kres krwawym rządom Alice.
.~~*~~.
KP będzie najprawdopodobniej ulegać zmianie.

3 komentarze:

  1. *Siedziała na jednej z wnęk, w starej części zamku. Rzadko kto, się ktoś tu zapuszczał. Większość osób wolała unikać tych miejsc. Jednak dziewczyny nie przerażało to miejsca, ba, czuła się tu jak w domu. Obok siebie postawiła świecę, by ta rozświetlała ciemność pozwalając jej na zagłębianie się w tekst pergaminu. Tylko portrety przedstawiające rodzinę Frobisherów przyglądały jej się z płócien. Gdzieś na skraju jej wzroku, przemknęła jakaś postać, może cień. Dziewczyna opuściła pergamin na kolana rozglądając się niepewnie wokół. Łuki brwi zetknęły się nad jej nosem gdy zmarszczyła czoło.* Halo..? Jest tu ktoś? *Spytała zaniepokojona. Skąd mogła wiedzieć, że to niedoszły władca tych ziem wędrował po korytarzach zamku, tam gdzie nie mógł spotkać swej siostry.*

    OdpowiedzUsuń
  2. "Przeklęta Królowa, przeklęte drewno, przeklęta siekiera" Mruczała pod nosem jakże zawiedziona całym życiem w królestwie, brązowowłosa kobieta. Jak zwykle, na plecach miała dość spory wór drewna,który zapewnie był ciężki, a ona? Ona nosiła go, jakby miała na plecach zwykłe, puste wiaderko. Lata wprawy, skarbie. Lata wprawy. W drugiej ręce, prowadziła swego konia. Był masywnej postury, mimo to, dość smukły i cały czarny, nie licząc wielkiej łaty na zadzie, która była śnieżnobiała, lecz teraz lekko ubrudzona. Przemierzała właśnie odległe od zamku leśne tereny Antygonii, w celu dotarcia do domu. Gdzieśw oddali, mignęła jakaś sylwetka.Kobieta zmrużyła oczy i po kilku krokach, uświadomiła sobie, iż musi to być nie kto inny, jak wygnany z królestwa książe-Lorcan.Po czym poznała? Po tym białym wdzianku, które już widziała w jego wierzy. Podeszła niepewnie bliżej, a na jej twarzy zagórował zadziorny, cwany uśmieszek.
    -Ah, Dobry Wieczór. Książe. - Odparła dość zachrypniętym głosem, jak zwyczaj miała, ugięła teatralnie kolana w geście udawanego ukłonu. Położyła wór drewna obok swoich nóg.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uniosła jedną brew ku górze, jednak ten poprzedniu uśmieszek wciąż przebywał na jej twarzy i nie miał zamiaru schodzić.
    -Ouh. Ależ widzę, że książęce maniery się zachowały. - Stwierdziła już mniej zachrylpe, ponieważ przed wypowiedzią pożądnie odchrząknęła. Oparła się ramieniem o swego konia, z dość małą kobiecą elegancją a koń, tylko zarżał dziwacznie, schyliwszy łeb aby pogrzebać w ziemi.
    - Młoda Dama nie potrzebna. Wystarczy Kon. - Powiedziała z przekąsem wspominając o tym, jak ją nazwał. Nie za wygodnie jej było, gdy ktoś aż tak się do niej zwracał. Nie jest żadną damą. kon to Kon. Koniec, kropka. Damy, to ma w zamku, a nie w lesie.
    A nie przedstawi się pełnym imieniem, bo wręcz go nie cierpiała. Ewentualnie można mówić na nią Korda, Kon albo Dat. Jeśli ktoś powie do niej Konkordat.. to naprawdę, życie mu nie miłe.
    Łypnęła zielonymi oczyma ku jego broni, uśmiechając się jeszcze bardziec cwanie. Miecze mieczami, sztylety sztyletami, ale według niej i tak siekiery i młoty są lepsze. Może dlatego, że nie potrafi nawet dobrze trzymać miecza. Ym..pomińmy ten temat, jak na razie.

    OdpowiedzUsuń