sobota, 22 grudnia 2012

Maskarada, teatr twarzy, teatr masek.

"Pieski los - lizać rany w świecie pana...

Lepiej już na śmietniku tkwić!


Crinnele Syllia Mirabel Gossmer
Lojalna dwórka - manipulatorka


"Wiesz czym jest szaleństwo?
Szaleństwo to powtarzanie, pewnej czynności w kółko. Z nadzieją, że przyniesie ona wreszcie inne efekty.
 "


Crinnele jest córką wpływowego szlachcica, pochodzącego z Antygonii. Jej rodzice poznali się przez królewską parę, a wkrótce potem pobrali się. Jej ojciec był przyjacielem Nicolasa, służył mu nie raz radą, oraz mieczem. Był lojalnym sługą oraz towarzyszem. Nawet po śmierci króla, Randal był szanowany w jakiś sposób przez Alice. Jej matka zaś, Syllie, była przyjaciółką królowej. To dzięki niej, młoda Gossmerówna została przyjęta na osobistą służkę Alice, tudzież damę dworu. Crinnele wychowywała się więc na królewskim dworze, towarzysząc w zabawie Alice, prawie dorównując jej wiekiem. Bardzo cierpiała po śmierci pary królewskiej, lecz w każdym momencie swojego kruchego życia, starała się wspierać swoją przyjaciółkę. 
Jest ona lojalna, bardzo w tym przypomina ojca. Chociaż większość uważa Alice, za potwora, który postradał zmysły, to Rinn nadal widzi w niej człowieka. Ot zagubioną dziewczynę. Traktuje ją jak swą siostrę, dbając w każdym aspekcie o jej dobro. Gotowa by była zasłonić ją nawet własnym ciałem, poświęcając własne życie. Nie liczy się z sobą. Nauczyła się wielbić niczym bóstwo młodą królową.
Oprócz tego, można powiedzieć, że jej pasją jest pomaganie. Przynajmniej tak powie każdy, kto zyskał od niej pomoc. Ale nie robi niczego bezinteresownie, wie, że za każdy czyn jest pewna zapłata. Może dlatego świetnie manipuluje ludźmi, wydaje się przyjazna, czuć od niej opiekuńcze ciepło. Jednak wyrachowana z niej zawodniczka, jeśli chodzi o polityczne intrygi. Trzeba przyznać, że warta jest nazwiska Gossmerów. Mimo iż jest kobietą, to ona dzierży nieraz pałeczkę w dysputach urzędników. Zawsze potrafi postawić sprawę tak, aby była zgodna z prawem. Oczywiście o ile tego naprawdę bardzo chce. Dlatego jest tak świetnym sojusznikiem, oraz zaciętym wrogiem.
Do tego, jest osobą energiczną, psotną. Taki mały kociak, który chadza własnymi ścieżkami, gotów zawsze do zabawy. Ale na własnych regułach. Będzie łasić się jeśli ma taką potrzebę, lecz jeśli nie będzie miała ochoty na pieszczoty nie zawaha się użyć kłów i pazurów. 


"Ten z którym śpię, miał swój dom.
Kochał Pana.
Lecz pan odmienny miał plan..."

Jeśli chcecie poznać jej wygląd cóż. Chociaż przyjaciółka Alice, to jest do niej zupełnie niepodobna. Drobna kobieta, o smukłej sylwetce obdarzona jednak przez naturę dość hojnie. Jej włosy posiadają naturalną wiśniowo-bordową barwę, wpadając w ciemny brąz. Jest z nich bardzo dumna, uważa je za atut. Najczęściej zaplata je w warkocze bądź upina wysoko, w misterne fryzury. Z tą barwą, świetnie kontrastują jadowicie zielone oczy, otoczone gęsto rzęsami. Nie wbija się też, w ta modę panującą wśród dwórek. Jej skórę okrasiło latem słońcem i do tej pory widać na jej twarzy jego ślad. Owszem, nieraz bladość zakrywa jej lico, lecz to przez jakieś zmartwienia bądź strach. 
Jest kobietą piękną, lecz nie zdaje sobie z tego aż tak bardzo sprawy. Owszem lubi chodzić w sukniach, oraz ubiorach podkreślających jej sylwetkę, lecz nie zauważa spojrzeń jakimi darzą ją mężczyźni gdy przemyka za swą panią. Jeszcze nikt nie wydobył z niej kobiety, pozostawiając w niej nieśmiałego podlotka.



"Pieski los...

Lizać rękę która rani...
Dobry nos... 
To nie znaczy...
Nic."



_____
Cytaty pochodzą z gry FarCry3 oraz piosenki Huntera "PSI".
Na czacie mogę pojawiać się także jako Randal, czyli ojciec Rinn, lub jej matka Syllie. 

15 komentarzy:

  1. *Spojrzała na służkę wściekłym wzrokiem* Czego ? *Warknęła w jej kierunku i spojrzała na papiery, które trzymała.* Połóż na biurku. *Obserwowała ją. Spojrzenie królowej było puste, jednak najgroźniejsze ze wszystkich. Zawiodła się ostatnio na swojej lojalnej służce, tak więc trzymała do niej dystans. Jak to miała w zwyczaju nawinęła na swój palec kosmyk hebanowych włosów i zaczęła się nimi bawić, nie spuszczając srogiego spojrzenia ze służki. Gdy papiery znajdowały się już na wcześniej wskazanym miejscy, usiadła na krześle i zaczęła w nich wertować* ~ Alice Frobisher

    OdpowiedzUsuń
  2. Krzewy uginały się pod ciężarem śniegu, który krył się w zakamarkach liści i kwiatów. Wspaniała pora roku, zima, kiedy to nieskazitelny biały puch otulał wszystko dookoła jak najcenniejszą rzecz. Odetchnęła głęboko, zawsze była ciekawa jak smakuje śnieg, śmieszne, prawda? Rozejrzała się dookoła spokojnie spojrzeniem błękitno-białych ślep, ujrzawszy dziewczynę, którą widziała już wcześniej u Lorcan'a, skinęła jej głową na powitanie.- Jakie byłoby życie bez ryzyka i szczypty adrenaliny? -Zapytała wlepiając przeszywający wzrok weń.

    OdpowiedzUsuń
  3. *Przekręciła głową widząc nadane zarzuty temu rodowi. Uniosła jedną brew i zaśmiała się chwilę. Za to, że za późno zebrał plony ? Urzędnicy padli na głowę. Zaczęli się jej wymykać spod kontroli, jednak na szczęście potrafi ich szybko doprowadzić do porządku. Potargała resztę zarzutów i wyrzuciła je do kosza, co wiązało się z uniewinnieniem. Może i jest tyranka ale jednak jest królową. Spojrzała na Rinn i zwróciła się do niej* Wypuść wszystkich więźniów. *Przeczesała włosy i spojrzała na śnieg prószący za oknem. To taki stary zwyczaj, że na Boże Narodzenie więzienie stawało się puste. Na jej nieskazitelnej twarzy zawitał lekki uśmiech. Co było dziwne Królowa twardo trzymała się tradycji, nadanej przez jej matkę* ~~Alice Frobisher

    OdpowiedzUsuń
  4. *Zmarszczyła czoło gdy usłyszała od kogo jest dany list. Chwyciła go do ręki, a czytając go na jej ustach pojawiał się stopniowo uśmiech. Gdy skończyła czytać złożyła go na pół i schowała do pułki przy biurku. Wstała i ruszyła do Sali tronowej będą myślami przy nadawcy listu* ~~Alice Frobisher

    OdpowiedzUsuń
  5. W starej Komnacie Alchemii, tuż pod ulicami miasta, od samego rana było słychać szmer skrobania piór o pergamin. 7 skrybów pracowało przy swoich pulpitach niezłomnie kopiując zapiski swojego pracodawcy. Szmer ustąpywał tylko wtedy gdy ktoś przechodził. Zawsze zaciekawieni skrybowie wykorzystywali każdą okazje, żeby choć na chwilę oderwać się od swojej żmudnej pracy. Gdy rozległ się trzask zamka, alchemik właśnie przemieniał miedziane kielichy, w kielichy złote. Ot tak dla zabawy, uwielbiał patrzeć jak brudna miedź powoli przeistaczała się w jakże piękny odcień rzucający złoty blask w świetle. Gabe uniósł głowę i ujrzał dwórkę królowej. Uśmiechnął się półgębkiem.
    - Czyż to nie zaszczyt Cię w progach mych w gościnę przyjmować? - mrugnął do niej pojednawczo i przeniósł wzrok na zapieczętowany dokument - Tuszę iż sprawunki niezwykłej wagi sprowadzają twą osobę?

    OdpowiedzUsuń
  6. Po chwili jej uwagę przykuło coś innego, odwróciła głowę od rozmówczyni i wyciągnęła dłoń by móc uchwycić w dwa palce biały kwiat. Biel. Przyciągnęła go do nosa by móc napawić płuca jego przyjemnym zapachem, który wzbudzał chęć do życia. Czymże była by ziemia bez kwiatów i roślin? Kto wie. Uniosła delikatnie kąciki ust ku górze lekko uszczęśliwiona, a następnie zwróciła się do towarzyszki, która zaproponowała spacer. -Z przyjemnością.- Odparła, a po chwili szła już u jej boku trzymając wciąż kwiat przy nosie. -Nie jestem stąd, można powiedzieć, że pochodzę z północy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pokiwał głową. Nie było dla niego nowością, że wielu ludzi woli zostać anonimowymi. Wprawdzie usługi alchemika nie zawsze były niewinne, czyste czy wykorzystywane w dobrej wierze. Jednak jemu to nie przeszkadzało. Lubił to co robił, a to co robił widać lubiło jego. Tak przynajmniej mu się wydawało. Przejechał palcami po, kiedyś miedzianych, teraz już złotych kielichach. Te również były zamówieniem. Jedynie zamówieniem dopiero na następny miesiąć. Tylko jak sobie odmówić zrealizowania tego zamówienia już teraz? Przez chwile patrzył się na nie z niezwykłą czułością, którą obdarzał tylko i wyłącznie swoje wyroby i swoją siostrę. Nigdy by jej nie pozwolił się tutaj pojawić. Istaniało bowiem przeświadczenie wśród mieszczan, iż Alchemia jest osobnym członem mrocznej strony magii. Sam się tym nie przejmować, lecz siostry narażać mu spieszno nie było.
    - Może uraczyć mnie swoją obecnośią byś zechciała dłużej? Nilma właśnie zaparzyła naparu z liści herbaty. - zerknął na nią, cenił sobie jej osobę w przeciwieństwie do persony dzierżącej w zamku władzę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Opuszki palcow delikatnie gladzily kartki Ksiazki oprawionej w czerwona, twarda okladke majaca tytul ''Druga Strona Lustra''. Sluzaca miala ta Ksiege wiele razy w dloniach, ale nigdy nie doczytala Jej do konca. Coz, pech.
    Postanowiwszy skonczyc przerwe, ktora prawde mowiac nie byla zbyt dluga, wstala z podlogi poprawiajac biala sukienke.
    Do Jej uszu dobiegl znajomy glos, aczkolwiek posiadaczki nie znala. Blekitne, duze oczy zatrzymaly sie na lagodnej twarzyczce przyozdobionej w dlugie, wisniowe wlosy. Bro pierwszy widziala tak piekna Kobiete.
    Z zamyslenia wyrwal Ja pewien szlachic obecnie zamieszkujacy na Zamku, ktory to przez przypadek zrzucil jedna z Ksiazek. Podeszla do Nieznajomej.
    - Tak, Pani? - Zapytala, uprzednio skinajac glowa.

    OdpowiedzUsuń
  9. Katem oka dostrzegla nieco zniszczona kartke, na ktorej bylo cos zapisane. Szczerze ciekawila Ja tresc tego, co sie tam znajdowalo, aczkolwiek nie chciala okazac swojej ciekawosci w towarzystwie kogos polozonego wyzej od Niej.
    - Owszem. - Dodac mogla, ze nauczyla sie tego juz jako 6-letnia Dziewczynka, uczyla Ja jedna z kucharek ktorej Maz byl jednym z Nauczycieli dla tych bogatszych Pociech. Do tego, ze wiele napisala, i przeczytala w swoim zyciu. Dopowiedziec, iz zawsze pisze ozdobnym, czytelnym Pismem. Ale po co?

    OdpowiedzUsuń
  10. [skrybowie - nie uczniowie]
    - Tak. Tutaj martwić się nie trzeba. Żadne słowo ścian tych nie opuszcza bez zgody mej.
    Przeciągnął wzrokiem po skrybach, którzy dalej nic sobie nic nie robili z obecności Alchemika. Chrząknął cicho. Mimo wszystko wszyscy go usłyszeli, głos po tych komnatach ciągnął się bez żadnego szmeru przez wszystkie pomieszczenia, o ile nie były one zamknięte. Po chwili odezwało się skrobanie 7 piór o nowy pergami. Pokiwał zadowolony głową.
    - Fry, poleć Nilmie z łaski swej, żeby zastawę przygotowała w komnacie mej. - uśmiechnął się mimo wszystko pobłażliwie do skryby, był on najmłodszy z całej siódemki, tak więc zwykle to on był wykorzystywany do roli "chłopca na posyłki". Nic dziwnego, pozostali skrybowie zwyczajnie zawsze pojękiwali, gdy musieli się ruszać z miejsca.
    Zaprowadził dwórkę królowej do drzwi swojej komnaty otwierając je przed nią. Poczekał aż ta wejdzie, żeby po chwili wkroczyć za nią. Komnata nie była wielka. Za to okrągła. Po środku niej stał prosty stół z dwoma krzesłami ustawionymi po przeciwnych krawędziach stołu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kolejna ksiazka uderzyla o podloge, co nieco zirytowalo Sluzaca. Wiedziala, ze ktos to robi specjalnie, ale nie mogla podejsc ani nawet poprosic o szacunek dla Ksiag. Jedynie cicho westchnela.
    - Juz sie robi, Pani. - Powiedziala krotko, oblizujac koniuszkiem jezyka wyschniete wargi, i juz miala kierowac sie w strone wyjscia, gdy pytanie od Posiadaczki wisniowych Wlosow otarlo sie o Jej uszy.
    - Broken, Milady. Prosze wybaczyc za smialosc, aczkolwiek watpie, aby moje imie sie Pani na cos przydalo. - Na porcelanowej twarzyczce zagoscil subtelny usmieszek, zas sama Postac po chwili zniknela aby udac sie po potrzebne Rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Szkoda, ze Sluzka nie uslyszala tego Kazania po ktorym Szlachic zmyl sie wielce oburzony. Zapewne zasmialaby sie nie ukrywajac tego w dloniach, i jeszcze na sam koniec zaczelaby klaszczec. Do Ksieg miala wielki, doprawdy, wielki Szacunek.
    Otwierajac drzwi do Skladziku, Jej blekitne oczy zaczely szukac potrzebnych rzeczy, ktore po chwili znalazla.
    Przekraczajac prog Biblioteki, podeszla do stolu przy ktorym siedziala Dworka. Zdziwily Ja Jej slowa. Zazwyczaj nie zwracano sie do Sluzby w tak mily sposob, przeciez nie znaczyli nic wiecej. ''Przenies, podaj, pozamiataj''.
    - Milo mi Pania poznac. - Powiedziala po chwili. - Pozwoli Pani, ze usiade, aby przepisac ten tekst?

    OdpowiedzUsuń
  13. *Postać w białej szacie co jakiś czas bezszelestnie przemykała korytarzami. Achilles myślał, że nie spotka tu nikogo, mylił się jednak. Do jego uszu dotarły słowa Crinnele, wiernej służki Królowej. Skoro już dowiedziała się o jego obecności...Błyskawicznie znalazł się tuż za jej plecami, oddychając w jej włosy* Owszem....*Mruknął jej do ucha, a na jego twarzy zatańczył lekki uśmiech. Nie spuszczał błękitnych oczu z jej postaci, oczekując cierpliwie na jej reakcję* Cóż może robić tu Dama taka jak Ty, całkiem sama? Zazwyczaj nikogo tutaj nie widuję.*Ozwał się znów, a w jego głosie można było dosłyszeć rozbawienie*

    OdpowiedzUsuń
  14. W takcie gdy Władczyni snuła się po nudnych korytarzach własnena kamiennej ławie, łaknąc ciepła paleniska obserwowała drobnomieszczańskie ruchy dłoni i kołyszące się dziecięco biodra Manipulantki. Istna nimfetka w tym dworskim świecie. Można by, rzec , że ta kobieta miała w sobie pokłady najgroźniejszego dziecięcego wyrachowania, które sprawiało, że Lamia odnosiła się do niej z dystansem. Crinelle zresztą zapewne czuła się podobnie. Nie odezwała się do niej, mimo jej miesięcznej obecności na zamku. Jedynie powitała potwora, wiedziona zainteresowaniem własnych obaw. Gdy jednak zagrożenie uznała za nieistotne omijała jej osobę szerokim łukiem, zajmując się swą bezsensowną polityką. Gdy kreatura złapała spojrzenie Dwórki, uśmiechnęła się doń skrajem ust, chyląc czoła.

    OdpowiedzUsuń
  15. - Ano mieć takowej przyjemności nie będą. - przytaknął dziewczynie odsuwając się od drzwi. Wiedział, że niedługo rozlegnie się pukanie. A on nie nawykł do wpuszczania kogokolwiek do swych komnat. Nawet jeśli chodzilo o zwykłą, niby niczemu nie przeszkadzającą służkę. Traktował tą sale jakoby miejsce święte. Nie zmącone wątpliwościami. Minęło zaledwie parę minut od ich wejścia, gdy niska krępa służka zaczęła donośnie pukać w deski drzwi. Całe szczęście, że jeszcze nigdy nie zebrała się w sobie i sama nie otworzyła sobie drzwi. Uchylił je i pośpiesznie wziął od niej tacę, tak, by jej wścibskie oczy nie zdążyły się niczym nasycić. Jak najszybciej, bez ceregieli zamknął jej przed nosem drzwi. A może by tak kiedyś jej go przypadkiem przyciąć? Byłoby zabawnie. Uśmiechnął się na tą myśl pod nosem i zwrócił do twarz do dwórki. Podszedł do stołu, na którym postawił tacę z dwoma złotymi kubkami i, jak można się było spodziewać, złotym dzbanem, z którego unosiła się delikatna para.
    - Czasami wydaje mi się, iż służka ma, zbytnio swe ucho w mą osobę kieruje, w nadziei dostania jakowejś informacji. - Podrapał się po głowie przy cichym westchnieniu i usiadł po drugiej stronie stołu, naprzeciwko dwórki.

    OdpowiedzUsuń